Pamiętnik księgarza- Shaun Bythell

 Dawno nie męczyłam żadnej książki tak jak tej. Sięgając po nią nie spodziewałam się ambitnej lektury, ale liczyłam na trochę rozrywki.

Nic bardziej mylnego. Jeśli liczycie na zbiór ciekawych anegdotek z życia antykwariusza, to nie tędy droga. Autor uporczywie opisuje nam rok "zmagań" z klientami- dzień po dniu.

Właściciel sam (świadomie lub nie) opisuje siebie jako zgryźliwą i zgorzkniałą osobę. Prowadzi własny biznes, a jego dochód zależy głównie od klientów, to nie przeszkadza mu jednak w traktowaniu ich chamsko i protekcjonalnie. Myślę, że gdyby ktoś odnosił się do mnie w taki sposób, nie miałabym ochoty na kolejne pogawędki.

Dodatkowo autor próbuje przytaczać irracjonalne postawy klientów, ich zabawne i żenujące zachowania. W kilku miejscach nawet się to udało (można je policzyć na palcach obu rąk), ale większość sytuacji oparta jest na tym, że:

* kupujący frustruje się, bo podchodzi z książkami do kasy i okazuje się, że ich cena jest dużo wyższa niż na "metkach" lub w ogóle ich nie wyceniono;

* klient zamawia książkę przez stronę internetową i okazuje się, że księgarnia już ją sprzedała lub nie potrafi jej znaleźć;

* potencjalny nabywca pyta, gdzie ma czegoś szukać lub czy księgarnia dysponuje jakimś tytułem, bo sam nie może go znaleźć;

* kupujący przekręca/myli nazwisko autora.

Genezą większości tych problemów nie jest zachowanie odwiedzających, tylko brak organizacji i bałagan w sklepie, czego autor nie widzi lub nie chce zobaczyć.

Drugą stroną okładki są pracownice, które są niemiłe dla klientów, nie wykonują swoich obowiązków ani poleceń pracodawcy, z premedytacją robią bałagan i przenoszą książki do losowych działów. Przynajmniej tak wynika z opisu Bythella, mimo tego żadnej z nich nie zwalnia, ani żadnej nie karze- nie chcą pracować, spoko, niech nie pracują, a ja będę im płacił.

"O kurczę! Nie mam pieniędzy." Pisarz w kółko narzeka na swoje problemy finansowe, ale mimo to ciągle skupuje książki, których nie potrzebuje (też tak robię, ale to nie jest moje źródło utrzymania), zatrudnia więcej osób niż może i potrzebuje, spławia klientów, którzy chcą coś kupić.

Wydawać by się mogło, że skoro jest to człowiek oczytany i obcujący z książkami, to ma podstawy, żeby pisać ładnie i spójnie, ale również nie- każdy wpis zaczyna się od "Dziś w księgarni pracowała [...]" lub analogicznej frazy. Dodatkowo Shaun sprawia wrażenie osoby o bardzo ubogim zasobie słownictwa, dany typ sytuacji przeważnie opisuje tym samym określeniem, co bardzo szybko robi się nudne.

Jakby tego wszystkiego było mało, czytelnik jest zasypywany ciągłym powtarzaniem tych samych informacji, (kilkadziesiąt razy) dowiadujemy się, że Nicky, zawsze się spóźnia, że Anna jest partnerką księgarza itp. Wiem, że kiedy pisze się pamiętnik, nie zwraca się uwagi na niektóre rzeczy, ale przed wydaniem chyba ktoś to czytał i redagował, można było to i owo poprawić.

Co do samej korekty i redakcji, to im bliżej końca, tym więcej literówek i dziwnych zdań- jakby poprawiającym też znudziło się czytanie tych wypocin. Nawet sama składnia jest dziwna, wiele zdań wygląda tak, jakby miały sugerować frustrację lub przeczenie: "Nicku znowu przyszła dziś do pracy." lub "Nicky znów pracowała dziś w sklepie, a listonoszka Kate przyniosła jeszcze trzy anonimowe pocztówki."

Treść zapisków Shauna również nie powala, są to informacje, które mogą być wartościowe dla niego lub jego znajomych, nie dla szerszej grupy odbiorców- jadłem na kolację zupę, byłem wczoraj na rybach, odebrałem Annę z lotniska itd.

Zdecydowanie nie polecam, a nawet odradzam.





Komentarze