Jak żyje się w Norwegii- opinia o Półdziennikach z emigracji NOrWAY

 No cześć 😁

W ostatnim czasie zaczęłam śledzić literaturę z gatunku dzienników, reportaży i przewodników dotyczących państw skandynawskich, a w szczególności Norwegii, nie jest to trzon moich literackich zainteresowań, ale przygotowania i sama przeprowadzka sprawiły, ze chciałam dowiedzieć się więcej i porównać moje doświadczenia z innymi.

Długo nie wiedziałam jak zakwalifikować NOrWAY, ale chyba najtrafniejszym określeniem będzie zbiór felietonów lub wspomnień i anegdot. Na początku odsłuchu byłam bardzo podekscytowana, spodobał mi się wartki, błyskotliwy styl i wciągnęła "akcja", dodatkowo łatwo było mi wejść w buty autora, bo co chwilę łapałam się na myślach na zasadzie "też płynęłam tym promem!", "jechałam tą drogą!" czy "też nocowałam w tym miejscu!".

Miałam pewne obawy, co do formy bo lektorem słuchowiska został sam autor, ale okazało się, że ma przyjemny głos, fantastyczna dykcję i świetnie czuje historię (zdziwko xd). Jednak uświadomiłam sobie, że wolę "zwykłe" audiobooki od słuchowisk z dodaną muzyką i efektami dźwiękowymi, bo po prostu mnie rozpraszają i wybijają z immersji.

Ponadto doświadczenia moje i autora szybko zaczęły się rozjeżdżać, być może wynika to z dekady, która dzieli "nasze" wyjazdy, okoliczności, innego miejsca docelowego... jego przygoda wydała mi się bardzo nierzeczywista (nie, żebym zarzucała mu kłamstwo), była w porządku, ale przestała być intrygująca, dosłuchałam ją do końca tylko dla zasady i dość szybko zaczęłam zapominać... 😟

Nie jest to historia, którą bym polecała i cieszę się, ze ostatecznie nie kupiłam jej w wersji papierowej, tak jak pierwotnie zamierzałam, dodatkowo na półce mam jeszcze jedną książkę Piotra Mikołajczaka, tym razem o Islandii i mam na nią znacznie mniejszą ochotę niż wcześniej, ewidentnie nie pasuje mi rwana forma narracji. Nie mogę powiedzieć, że żałuję, ale drugi raz nie zdecydowałabym się na lekturę.

Komentarze