Co mówią zwłoki- Sue Black

Książkę czytałam już jakiś czas temu, ale nadal pamiętam jak bardzo mnie rozczarowała. 

Wszystko na przedniej i tylnej okładce- napisy głoszące "opowieści antropologa sądowego", czy przynależność do serii "science" sugerują nam, że autorka przytoczy historie swoich spraw oraz sposoby i techniki ich rozwiązywania.

"Co mówią zwłoki" zapowiadało się na książkę, która spokojnie mogłaby stanąć na półce obok "Trupiej Farmy" (Bill Bass) czy "Tajemnic wydartych zmarłym" (Emily Craig), tymczasem Sue Black opowiada nam jak się czuła kiedy zmarł jej wujek, babcia, mama i inni krewni- jak się wtedy czuła i co według niej dzieje się po śmierci. Dowiadujemy się do jakich szkół chodziła, co studiują jej córki, jak wyglądał dom jej dziadków i tak bez końca.

Ciekawy wstęp, prawda? Prawda, ale nie kiedy zajmuje ponad 100 stron (z 400). W całym tomie są może 2-3 rozdziały, które dostarczają ciekawych informacji i to nie całe rozdziały, tylko krótkie wzmianki, tonące w nudnych rozważaniach antropolożki, które trzeba dosłownie wyławiać, a każde mrugnięcie grozi ich przeoczeniem.

Autorka opisuje kilka przypadków i na tym poprzestaje, nie pozwala nam razem ze sobą zbierać okruszków prowadzących do rozwiązania zagadki. Pozbawia nas najlepszej części zabawy (o ile można tak to nazwać). Za to dowiadujemy się jak trzeba się spakować, kiedy leci do pracy do Kosowie i jak zaprzyjaźnić się ze współpracownikami.

Mam świadomość, że książka jest ogólnie lubiana, a moja opinia co najmniej niepopularna, ale uważam, że blurb i tytuł (szczególnie polski) oszukują czytelników. W końcu dostając książkę z dopiskiem "najlepszy cukiernik wszechczasów" spodziewamy się książki o wypiekach lub deserach, nie chcemy czytać wynurzeń cukiernika na temat ogrodnictwa, buddyzmu czy hodowli szynszyli.




Komentarze